Od blisko pół roku piszę na tym blogu o językach obcych, czasem dzieląc się poradami na temat tego co należy robić, aby nauka języków była bardziej efektywna, łatwiej było się do niej zmotywować itp. Czasem udaje mi się to lepiej, czasem gorzej. Dzisiaj natomiast, w związku z nadmiarem negatywnych bodźców, zamiast mówić co warto robić chciałbym się skupić na tym czego robić się nie powinno, jeśli mamy zamiar jakiś język opanować. I od czego należy się trzymać z daleka
Do napisania tego artykułu zainspirowały mnie 3 rzeczy: post na blogu Agnieszki Drummer (bloga polecam osobom zainteresowanym niemieckim) o podręczniku uczącym niemieckiego bez gramatyki, strona kolejnego "czarodzieja" oferującego nauczenie języka obcego w ciągu 14 dni oraz pytanie zadane na pewnym forum o dobry translator. Po raz kolejny nawiedziła mnie myśl (dodam, że raczej mało odkrywcza), że przynajmniej 80% materiałów do nauki języka obcego do niczego się nie nadaje, a ludzie mimo to wydają pieniądze na to by kupić książkę pani Pawlikowskiej, mimo że już sam tytuł ("Blondynka na językach") wskazuje, że wyżej niż na poziom A2 to z tym nie zajedziemy. Szerzej o tym pisać nie będę, bo ta książka już została zrecenzowana wystarczająco źle. Nawiązując zaś do samej możliwości nauki języka bez gramatyki - uważam, że siedzenie i wkuwanie tabelek na siłę niewiele daje w oderwaniu od kontekstów użycia, ale czasem robić to trzeba, czy się tego chce czy nie. Bez rozumienia zasad gramatyki możemy się natomiast pożegnać z jakąkolwiek znajomością języka obcego (poza tym gramatyka potrafi być bardzo ciekawa - naprawdę). Chyba, że ktoś ma marzenie by mówić niczym Kali z "W Pustyni i w puszczy"...
Tych co mają ochotę mówić jak Kali zaprosiłbym na stronę owego człowieka uczącego języka obcego w ciągu 14 dni, ale obawiam się, że mogą przejść na ciemną stronę mocy i utonąć w gąszczu historyjek o ogórkach walczących z kogutami. Brzmi zabawnie, czyż nie? Sęk w tym, że autor owej strony całkiem poważnie przedstawia ją jako świetny przykład zapamiętania znaczeń tych dwóch słów. Zawsze mnie zastanawiało co ludzie widzą w różnych technikach mnemonicznych, wymyślaniu niestworzonych historyjek, żeby zapamiętać jakiś wyraz, czy ich listę. Żeby naprawdę dobrze władać językiem obcym potrzeba około 10.000 słów. Szczerze mówiąc znam wiele ciekawszych i skuteczniejszych sposobów ich kolekcjonowania niż wymyślanie nowych baśń i legend. Może komuś podobne techniki odpowiadają - ja swego czasu próbowałem to robić, ale miałem wrażenie, że tylko dodatkowo zaśmiecam sobie głowę, a długofalowych postępów raczej nie było widać. A o tym, że języka się w 14 dni nie da nauczyć jeśli się nie jest osobą chorą na autyzm nie muszę chyba wspominać...
Trzecią kwestią są zaś translatory. Zawsze mnie zastanawia, gdy osoba chcąca się nauczyć danego języka używa nagminnie tego narzędzia do tłumaczenia tekstów. Wysługiwanie się translatorem to pierwszy krok do tego, by języka się nie nauczyć. O to właśnie chodzi w czytaniu trudnych obcojęzycznych tekstów - nie tylko wyłapujesz słowa i konstrukcje, których nie umiesz, ale też powtarzasz nieświadomie to co już jest Ci znane. Używając translatora tracisz tylko okazję, by ćwiczyć język. Szczerze mówiąc przychodzi mi na myśl jedynie jedno sensowne użycie tego wynalazku. Zdarzało mi się wykorzystywać go w charakterze słownika, gdy akurat nie miałem żadnego książkowego odpowiednika pod ręką. I tu rzeczywiście translator potrafi być pomocny, aczkolwiek też ma się nijak do normalnego słownika (nawet takiego który zawiera ok. 15000 wyrazów).
Podsumowując:
1. Nie łudź się, że języka można się nauczyć bez gramatyki. 2. Nie można się nauczyć języka w 14 dni. 3. Jeśli chcesz się poważnie zająć jakimś językiem to nie korzystaj z translatorów, albo rób to jak najrzadziej.
Serię "Demony głupoty" (tytuł zaczerpnięty z komiksów o Dilbercie) zapewne będę sporadycznie kontynuował, bo nierzadko zdarza mi się natrafić na coś co wręcz irytuje swoją nieskutecznością i chęcią taniego zysku. A tak może kogoś odwiodę od kupienia złego podręcznika, powierzenia swej duszy mnemonicznemu czarodziejowi bądź bezmyślnego tłumaczenia przez translator.
Podobne posty:
Historia motywacyjna
Jak się nauczyć cyrylicy w 2 dni
Płynny w 3 miesiące... Czy aby na pewno?
Czy 1000 słów i 70% rozumienia to dużo?
Co przyjdzie z słuchania radia przez godzinę dziennie
O toś się zdenerwował Gospodine Karole:) Ale co racja, to racja!
OdpowiedzUsuń"Lekko i bez wysiłku,
OdpowiedzUsuńjednym pchnięciem,
otwierają się tylko drzwi do zguby."
Lew Tołstoj
Oddaje całą myśl o procesie nauki języków obcych.
Witam! To mój pierwszy komentarz u Ciebie Karolu ale na pewno nie ostatni, blog wydaje się być interesujący i zamierzam go regularnie śledzić.
OdpowiedzUsuńOdnośnie postu:
co do pt. 1) moim zdaniem gramatyka jest potrzebna, ale nie na początkowym etapie nauki języka. Szczerze mówiąc nigdy specjalnie nie interesowałem się gramatyką lecz mimo tego jakoś chyba ją podchwytywałem. Początek nauki to słówka słówka słówka, dopiero potem podszedłbym do gramatyki.
pt 2) zgodzę się, że w ciągu 14 dni przeciętny człowiek nie nauczy się języka dobrze - podstawowych zwrotów sporo, ale nie oszukujmy się, to mały procent wiedzy. Ciekawi mnie za to ile to dla Ciebie "nauczenie się języka" - jaki to jest poziom? B2?
pt 3) ja używam translate.google.pl bez przerwy ale przyznam, że tylko w roli słownika, sporadycznie zdarzy mi się sprawdzić jakiś zwrot, ale to raczej z ciekawości niż z potrzeby
Dzięki za bloga, sam jestem zainteresowany tym tematem i na pewno będzie coś o językach i na moim blogu.
3maj się i do zobaczenia!
dobry wpis!
OdpowiedzUsuńWczesniej obalalismy mit mozliwosci nauki jezyka w 3 miesiace a teraz widze pojawily sie jeszcze wieksze brednie :D 14 dni!! czuje sie jak debil zatem bo kazdego dnia na nauke poswiecam okolo 4 godziny jakkolwiek by to nierealnie brzmialo, czasem nawet wiecej i po 14 dniach to ja niezbyt wiele umiem... po miesiacu, dwoch dalej wiele nie wiem, nie po dwoch tygodniach ale po dwoch miesiacach znam sporo podstwaowych zwrotow.. 'sporo' i tak za malo zeby sie dogadacbez problemu, raczej powiedziec cos a reszte domachac rekami ;]
translatorom zas nie ufam i balabym sie wyjsc na idiote tlumaczac cos translatorem. jako, ze tez sama korzystam z google translatora dosc czesto sprawdzajac znaczenie slow to wiem jak wielkie bzdury czasem wychodza przy jego uzyciu.
Ja natomiast nie ukrywam, ze nie widze innej mozliwosci jak nauka gramatyki od samego poczatku, bo co mi przyjdzie po - podstawowych slowach, skoro nie bede ich mogla ulozyc w zdanie?? Dziekuje bardzo. Nie ma cudow - ostatnio jest moda na te wszystkie bzdury to cos jak odwieczne poszukiwanie sposobow na otylosc bez diety i cwiczen ;] i co? niby tyle cudownych srodkow.. tylko czemu otylosc nie jest co raz mniejszym problemem a wiekszym i grozniejszym?
Rozbawil mnie Twoj artykul i jeszcze bardziej bawi mnie ludzka naiwnosc.. nie ma innej latwiejszej i skuteczniejszej drogi od systematycznej, dlugotrwalej nauki. Sa rozne matody umilajace proces nauki, ale bez 'tradycyjnego' wysilku nie przyjdzie nic po za zniecheceniem, bo bezsensowne materialy do nauki tylko odwiada i zniecheca 'ludzia' do dalszej edukacji ;]
Piszesz 80% podrecznikow jest nic nie wartych- jak trudno sie z Toba nie zgodzic! Sama od zawsze spedzam godziny w ksiegarniach zanim uda mi sie znalezc posrod setek podrecznikow cos na prawde dobrego......
@mozdok
OdpowiedzUsuńGospodine Kamile, šta da radim...
@Paweł
Zacny cytat :)
@LCL
1. W tym miejscu bym się kłócił, bo w większości języków bez podstaw gramatyki nie skleisz nawet prostego zdania. Jako przykład możesz sobie wziąć chociażby język polski - nie wiem czy znajdziesz wiele zdań, w których gramtyka nie ma swojego udziału.
2. Nauka języka trwa praktycznie cały czas i wątpię czy istnieje taki punkt jego znajomości kiedy już nic nie można polepszyć. Skoro muszę jednak szastać określeniami europejskich standardów to B2 uznałbym jako pewne minimum. Myślę, że dopiero od C1 można uznać, że języka się nauczyliśmy, aczkolwiek nadal trzeba go używać i powtarzać wiadomości, bo wiedza ulatuje szybciej niż myślimy.
Dzięki za komentarz!
@Ev
Nie wiem czy mogę tu coś dodać, bo potwierdzamy się nawzajem :) Ciekawe porównanie do zwalczania otyłości bez diety i ćwiczeń :)
Witam.Mam prośbę, korzystając z faktu że jest to blog poświęcony nauce języków obcych chciałbym prosić o poradę:
OdpowiedzUsuń- gdy czytam angielski tekst rozumiem ponad 90 % przekazu
- natomiast gdy ten sam tekst słucham rozumiem znacznie mniej i jest to bardzo frustrujące
proszę o precyzyjną podpowiedź jak ćwiczyć aby jak najszybciej zniwelować tą różnicę
Zacznij wiecej sluchac , ogladaj filmy angielskie z napisami angielskimi , sluchaj wiecej, naucz sie dialogu na pamiec z kartki i powtarzaj go na glos nasladujac to co slyszales na filmie, sluchaj wiecej, mów sam do siebie z glowy tzn spróbuj sam skladac zdania a nie tylko czytac z ksiazek, no i sluchaj wiecej - reszta bedzie przychodzic z czasem.
OdpowiedzUsuńI w nauce jezyka stosuj sie do zasady - najpierw sluchanie , potem mowienie , dopiero potem czytanie i pisanie. Nigdy odwrotnie.
Pozwoliłem się odnieść do tych dwóch komentarzy w osobnym wpisie, bo stwierdziłem, że na takowy zasługują.
OdpowiedzUsuńW skrócie - Mahu ma rację jeśli chodzi o to, co należy robić, by rozumienie mówionego tekstu było większe - należy po prostu jeszcze więcej słuchać.
Witam. Czytam Twój blog od pewnego czasu, choć dopiero nie dawno moja nauka języków stała się czymś co robię z własnej woli, i w wolnym czasie. W dużej mierze, dzięki Tobie i programie Anki, który poleciłeś. Mam 2 pytania co do języków, zadaje je tutaj gdyż być może zaliczą się do demonów głupoty ; )
OdpowiedzUsuń1. Co sądzisz o kursach Sita, i tym urządzeniu? Czy faktycznie pomaga w nauce języka?
2. Czy uważasz, że można uczyć się 2 czy 3 języków naraz? Mam na myśli w tym samym czasie. Np w Anki wpisać dom i na drugiej stronie dom po angielsku,francusku i hiszpańsku.
Pozdrawiam i szczerze dziękuje za wiedzę, którą tutaj nabyłem.
Witaj Kszegoszu ponownie (bo o ile mnie pamięć nie myli już kiedyś tu wchodziłeś ).
OdpowiedzUsuńMoich czytelników w dziale "Demony głupoty" nigdy nie umieszczę, a pytania są zawsze dobre:
1. O kursach Sita nie wiem prawie nic, prócz tego co wiedzą wszyscy, czyli faktu, iż stawiają na naukę w stanie relaksacyjnym i są bardzo drogie. Nie wierzę jednak, by jakikolwiek kurs (nawet Sita) mógł nauczyć języka obcego sam w sobie. Język to nie jest coś co można zapisać w mózgu nawet najlepszym programem - to jest coś co rośnie w umyśle przez lata. Lepiej więc przejść dogłębnie przez znacznie tańsze (a zapewne treściwsze) materiały, a następnie przerzucić się na żywy język. Wyjdzie i taniej i ciekawiej. Ale mówię - jestem tu nieobiektywny, bo Sity nie próbowałem.
2. To jest świetna rzecz jeśli uczysz się np. 2 języków z tej samej rodziny i porównujesz ich gramatykę, tudzież rozwój leksykalny języków, zmiany fonetyczne. Jednak w przypadku prostej nauki słówek będzie to raczej nieskuteczne i mało przyjemne. Ja biorąc się za jakiś język lubię z nim pobyć przynajmniej 30 minut, niekoniecznie w towarzystwie jakichś innych. Podobnie gdy dla każdego języka organizowałem osobną talię w Anki, kupowałem osobny zeszyt do każdego.
Cieszę się, że mogę pomóc :) Jakbyś miał jakieś sugestie dotyczące o czym mógłbym napisać w przyszłości to daj znać.
Pozdrawiam!
Translatory mają jeszcze jedną poważną wadę - tłumaczą źle. Ale to, że translator podał Ci bzdurę wiesz tylko, kiedy znasz język lepiej niż translator i tutaj kółko się zamyka ;)
OdpowiedzUsuńRozbawiła mnie w swoim czasie strona pewnej sieci hoteli, która miała wszystko przetłumaczone tą metodą.
Ich hitem w wersji polskiej było powtarzające się pod każdą ofertą "książka teraz" ;))
Podrzucenie linku do nich w paru miejscach chyba poskutkowało i ktoś najwyraźniej zaproponował im lepsze tłumaczenie.
Swojego czasu oficjalna strona Wrocławia nie posiadała wersji angielskiej i niemieckiej, lecz wtyczkę do Google Translate.
OdpowiedzUsuńhttp://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,8361986,Very_Lipna_translation__czyli_bardzo_lipne_tlumaczenie.html
Również MEN nie mogło sobie pozwolić na profesjonalne tłumaczenie:
OdpowiedzUsuńhttp://biznes.onet.pl/aleja_gestapo_blad_men_winny_brak_pieniedzy,18515,3690304,1,onet-wiadomosci-detal
@Kor-Ka / Katarzyna
OdpowiedzUsuńDziękuję za uzupełnienia do artykułu:)
Ucze sie niemieckiego i angielskiego za pomocą ksiazek "Blondynka na jezykach" daje ona może złudne ale jakieś pojęcie o języku i szanse dogadania się.
OdpowiedzUsuńMam też ksiązki z metody Assimil do niemieckiego i angielsiego i po kilkudziesięciu lekcjach dałem sobie z nimi spokój- przerabiam jedną lekcję nawet dłużej niż 30 minut a i tak nic mi to nie dawało.
Każdy naturalnie ma prawo do wygłaszania swoich poglądów, więc jeśli komuś "Blondynka na językach" się podoba to na siłę nie będę przekonywał, że nie jest to najlepsze źródło.
UsuńNie zgadzam się ze zdaniem, że warto jak najrzadziej korzystać z translatora. Nigdy nie korzystałem z papierowego słownika jęz. polskiego - zawsze posługiwałem się w tym celu www.tri-lite.pl, lub (jeśli nie wystrzeli) po prostu googlem. W efekcie korzystałem z niego czasem po kilkadziesiąt razy dziennie, i nie żałuję: działa to nawet wtedy, gdy się nie wie np. jakiego rodzaju jest słówko, męskiego czy żeńskiego, albo zna tylko formę mianownika, a trzeba utworzyć inny przypadek. Nie da się na podstawowym poziomie nauki samodzielnie wymyśleć czegoś w rodzaju "książe -> książętami", a dobry translator + google to najszybsza droga, by się o tym dowiedzieć :)
OdpowiedzUsuńZabawne, że o tym wspomniałeś;) Jadąc na Bałkany nie miałem miejsca by zabrać wszystkie moje słowniki i faktycznie z google translate musiałem się przeprosić.
OdpowiedzUsuńSkąd założenie, że trzeba znać zasady gramatyki, żeby umieć się nią posługiwać? Jakoś jako małe dzieci nie siedzieliśmy całe dzieciństwo nad tabelkami gramatycznymi, pierwszym słowem było np. "mama" a nie "podmiot" czy "dopełnienie", a jednak jesteśmy w stanie poprawnie porozumiewać się językiem.
OdpowiedzUsuńZ artykułu wynika, że "nie bo nie a kto uważa inaczej to jest gupi" - po co z takim podejściem w ogóle o czymkolwiek wspominać?
O skuteczności książki Pawlikowskiej powinny się wypowiadać osoby, które postawiły na jej metodę. Od siebie mogę powiedzieć tyle, że stosuję "Blondynkę na językach" jako poboczny kurs, który przerabiam np. w pociągu, i mam o nim bardzo pozytywną opinię, gdyż uczy przede wszystkim komunikatywności, sprawia, że używanie języka staje się intuicyjne. Oczywiście to wystarcza tak do poziomu A2, niemniej jest to świetny punkt wyjścia by wczuć się w dany język i umieć się nim posługiwać.
W gramatykach bardzo często występują takie rzeczy jak formy nieregularne, one po prostu są jakie są i trzeba się ich nauczyć, co za różnica czy nauczę się ich z tabelki czy z przykładu użycia w zdaniu?
Pani Pawlikowska nie oferuje żadnej "metody". Firmuje swoim nazwiskiem rozmówki wydane w bardzo nieporęcznym w podróży formacie.
UsuńCo do dzieci - one najpierw przez dłuższy czas wydają z siebie dźwięki zrozumiałe tylko dla ich rodziców, którzy z zachwytem rozszyfrowują kolejne "a gugu" i podobne twory, a potem pociecha przez kilka lat tworzy mniej lub bardziej składne konstrukcje zanim dojdzie do akceptowalnego poziomu. Starsze osoby uczą się inaczej. Nie chodzi o to by robić sekcję każdego słowa typu : o, tu mamy l.poj, 3 osobę, dopełniacz, albo imiesłów taki czy siaki. Ale jest różnica między: "Dostać pałkę" a "dostać pałką" i dobrze ją poznać w teorii, a nie w praktyce ;-)
Asia
Oczywiscie, ze male dzieci nie ucza sie zasad gramatyki jezyka ojczystego a opanowuja ja doskonale, jednak niektorzy wyciagaja z tego bardzo bledne wnioski nie zdajac sobie sprawy z dwoch bardzo waznych rzeczy, z ktorych jedna jest calkowicie poza zasiegiem uczacych sie doroslych, a druga jest tylko teoretycznie do spelnienia bez prawie zadnych szans w praktyce.
UsuńPierwsza rzecz to puste mozgi dzieci- zero jakichkolwiek kodow jezykowych, co pozwala wchlaniac jezyk takim, jaki on jest bez swiadomego lub podswiadomego tlumaczenia z wlasnego jezyka, dziwienia sie ze skomplikowanych konstrukcji nieobecnych w ich jezyku ojczystym. Nie majac do niczego porownania dzieko przyjmuje cala gramatyke jako cos oczywistego i silnie ja utrwala, tak, ze potem jako osoba dorosla nie potrafi sie z nia rozstac,co bardzo utrudnia uczenie sie obcej gramatyki, a szczegolnie elementow nieobecnych we wlasnym jezyku. Podam bardzo banalny przyklad z niby tak powszechnie znanego jezyka jakim jest angielski- choc trudno w to uwierzyc temu, kto z grubsza zna zasady uzycia angielskich przedimkow "a, the, zero" ,PRAWIE NIKT z obcokrajowcow swietnie znajacych angielski nie potrafi sie nimi poprawnie poslugiwac!!!
Drugi problem to czas nauki. Wbrew powszechnemu mniemaniu dzieci ucza sie jezyka bardzo powoli. Calkowicie opanowuja jezyk w wieku okolo 15 lat, gramatyke majac okolo 10-11. A ze ucza sie prawie non-stop, gdy przyjmiemy nie wygorowana liczbe 10 godzin dziennie przez 10 lat to przy zalozeniu , ze dorosly we wlasnym kraju moze na to poswiecic 2 godziny codziennie (dla wiekszosci to tylko marzenie) poziom doskonaly osiagnie po 50 latach nauki. Ale to pod warunkiem, ze calkowicie zapomnialby wlasny jezyk.
Majac to wszystko na uwadze raczej zapomnijmy o naturalnych metodach nauki wzorowanych na dzieciach, jestesmy ,chocby z braku czasu, zmuszeni do pojscia na skroty uczac sie metodami sztucznymi, co nie musi oznaczac uczenia sie formulek i tabelek na pamiec. Pozdrawiam!
Jeśli dzieci opanowują język całkowicie w wieku 15 lat, a gramatykę mając ich 10 czy 11 (Twoje oceny z którymi się skądinąd zgadzam), to przecież, w warunkach europejskich, oznacza to, że przez 4-8 lat jakichś elementów tejże gramatyki uczą się w sposób 'szkolny', bo właśnie - tak się składa - w szkole. Budowanie zdań złożonych na przykład to bez wątpienia element gramatyki, ale akurat nie taki którego uczy się przez osłuchanie, bo w języku mówionym bardzo rzadkie są tak rozbudowane konstrukcje zdaniowe jak na piśmie. O ile można się nauczyć mówić słuchając jak mówią inni (choć to też uproszczenie, bo rodzice przecież się starają aktywnie nauczyć czegoś dziecko, a nie tylko 'mówić przy nim'), to nie sądzę, by można się było nauczyć pisać/czytać po prostu patrząc jak inni czytają czy piszą.
OdpowiedzUsuńW efekcie każdy świetnie i bezrefleksyjnie posługuje się swoim językiem ojczystym, ale nie każdy - tak samo i w takim samym zakresie. Są ludzie, którym w miarę precyzyjne wysławianie się sprawia trudność, i jeszcze więcej takich, którzy nie potrafią pisać jasno i przejrzyście. To równocześnie problem języka, jak i dyscypliny myślenia. Nauki języka nie można sztucznie oddzielić od nabywania innych sprawności intelektualnych (w końcu język to narzędzie, środek, nie cel) - nie jest tak, że dziecko ma w głowie 'puste pudełko', które potem stopniowo wypełnia się słowami i regułami budowania z nich zdań. Dziecko rodzi się z potencjałem zbudowania takiego pudełka. Jednocześnie buduje je i wypełnia treścią. Zbiera bodźce i próbuje coś z nimi zrobić. Mamy oczy, ale musimy nauczyć się widzieć, mamy mózgi ale myśleć też musimy się nauczyć. Język i myślenie wchodzą tu w jakieś sprzężenie zwrotne, rozwój jednego wspomaga rozwój drugiego.
Moj komentarz jest odpowiedzia na teze "animowego" z 14 lipca, ktory twierdzi, ze dzieci nie ucza sie gramatyki, co im nie przeszkadza swietnie sie ja poslugiwac. Wprawdzie to prawda, ale nie raz juz pisalem na tym blogu, ze warunkow, jakie maja dzieci nie da sie stworzyc dla doroslych. Twoje przyklady bardzo dobrze to potwierdzaja, szczegolnie ten, ze nawet i dzieci czesc gramatyki opanowuja sztucznie, uczac sie jej w szkole. To, ze jezyk opanowuja nie jako cel, ale srodek do poznawania innych umiejetnosci i jego nauka jest scisle zwiazana z ogolnym rozwojem dziecka -to jest tez dowod na to, ze metod uczenia sie jezyka przez dzieci nie da sie powtorzyc w starszym wieku i dlatego jestesmy skazani uczyc sie jezyka obcego inaczej niz dzieci. Uczymy sie gramatyki korzystajac z regulek i tabelek, zeby opanowac ja szybciej niz robia to dzieci, co niestety niektorych szokuje.
UsuńTak w ogole nauka jezyka metodami naturalnymi wzorowanymi na nauce jezyka przez dzieci to jeden z moich ulubionych mitow jezykowych plasujacy sie zaraz za mitem o rzekomym bezwysilkowym samouczeniu sie jezyka za granica. Ale to juz temat na inna okazje. Pozdrawiam!
High Hunter zgadzam się z Tobą. Również zaobserwowałam, że dorośli uczą się języka szybciej, o ile chcą się nauczyć, a nie udają, że się uczą i myślą, że kurs załatwi sprawę. Być może po opanowaniu jednego języka mamy przetarte ścieżki. Prawdą jest, że dorosły uczy się inaczej, bardziej świadomie i poprzez porównywanie z już poznanymi konstrukcjami gramatycznymi. Zauważyłam, że nauka kolejnych przychodzi mi coraz łatwiej, i coraz mniej muszę poświęcać czasu na to, by przyswoić określoną część materiału. Znam wiele osób, które mieszkają za granicą kilka lat i ledwo wydukają kilka słów i takich, którzy nigdy w danym kraju nie były, a mówią płynnie. Moim zdaniem kluczowe jest zaangażowanie, świadomość tego, że siadamy do nauki by materiał zapamiętać, a także uczenie się na głos.
OdpowiedzUsuńPanie Karolu, nawet naukowcy krytykują naukę gramatyki. Np. pan Norbert Morciniec-naukowiec zajmujący się językiem niemieckim i niderlandzkim pisze:
OdpowiedzUsuń"Znajomość reguł gramatycznych jest dla umiejętności mówienia w języku obcym niepotrzebna, a przypominanie sobie tych reguł podczas mówienia wręcz szkodliwe. Prowadzi ono bowiem nieuchronnie do jąkania i przerw w wypowiedzi. "
Panie Anonimowy,
UsuńCo innego zauważyć, że by mówić płynnie, trzeba umieć mówić automatycznie, bez zastanawiania się nad gramatyką (nikt przecież nie twierdzi, że wystarczy nauczyć się *tylko* gramatyki, by móc mówić), a co innego "krytykować naukę gramatyki" jako taką.
Profesor Morciniec w końcu po coś tę "Gramatykę języka niderlandzkiego z ćwiczeniami" napisał - myśli Pan, że dla żartu? Bo ja sądzę, że po to, by ułatwić naukę gramatyki studentom.
Hehe - nawet jak się ma autyzm, to nie da się nauczyć języka w 14 dni. :) Pozdrawiam, osoba z zespołem Aspergera.
OdpowiedzUsuń